Spektakl Agaty Dudy-Gracz „Ciekawa pora roku” jest opowieścią, która mogłaby być prawdziwa, ale się nie zdarzyła. Nie zdarzyła się, ponieważ zdarzyło się Powstanie Warszawskie.
Premiery teatralne w Muzeum Powstania Warszawskiego to już tradycja. Młodzi na ogół reżyserzy (w tym duża reprezentacja laureatów Paszportów POLITYKI) dostają szansę przygotowania spektaklu, który będzie ich głosem w nieustającej dyskusji o Powstaniu.
W tym roku padło na Agatę Dudę-Gracz, która przygotowała przedstawienie autorskie: jest reżyserką, ale także autorką scenariusza i scenografii. Ale może należy jednak zacząć od okoliczności, w jakich odbywają się te premiery. Zawsze 1 sierpnia o godz. 24, co stwarza specjalny klimat. Godzina duchów. Pod tablicami upamiętniającymi miejsca straceń palą się wciąż znicze. Rozległy cmentarz w przestrzeni żywego miasta. Jadący do Muzeum widzą miasto nie całkiem jeszcze uśpione, dzisiaj trochę do siebie niepodobne.
Mimo że w ciągu minionego dnia nie zabrakło drobnych incydentów (a było ich znacznie mniej niż w latach ubiegłych), miasto i ludzie wyglądali piękniej niż na co dzień. Nie sposób odeprzeć narzucające się pytanie – jaka byłaby Warszawa, jacy ludzie na ulicach, gdyby 71 lat temu Powstanie nie wybuchło? To pytanie postawiła też sobie Agata Duda-Gracz.
Reżyserka nie ma ambicji historiozoficznych, nie wdaje się w rozważania, czy warto było walczyć czy nie. Skupia się na piątce swych głównych bohaterów. To dzieci, najstarszy jest kilkunastolatkiem. Zanim zacznie się przedstawienie – i potem przez cały czas – spoglądają na nas z dużych portretów umieszczonych wysoko na ścianie na wprost widowni. Współczesne dzieci, ale ich rówieśnicy sprzed ponad 70 lat wyglądali przecież podobnie.
O czym mogli wtedy marzyć? Autorka nie proponuje wymyślnych opowieści, skupia się, by tak rzec, na marzeniach wiecznych. Na miłości, małżeństwie, dzieciach. Która dziewczyna rozkochałaby w sobie chłopaka, jak na jej wybór zareagowałby drugi kolega? W przyszłości, której nie było, wszystko przecież mogło się zdarzyć. Nawet szczęście albo jego brak. Także tzw. zwyczajne życie. Na przykład szkoła. Jakich wierszy by się uczyli, czy łatwo poddaliby się indoktrynacji? W ławkach siadają dzieci i dorośli aktorzy, grający ich dalsze losy. Trudno nie skojarzyć sceny z „Umarłą klasą” Kantora.
Reżyserka, jak to ma w zwyczaju, nie ułatwia życia widzowi. Spektakl wydaje się chwilami niespójny, ale – jak możemy usłyszeć z ust Pana Laty, poniekąd narratora – tak właśnie ma być. Opisowo można by ten pomysł przedstawić przez porównanie z grą w karty. Co pewien czas reżyserka zabiera ze sceny wszystkich wykonawców, następnie, mieszając figury, rozpoczyna całkiem nową scenę. Która wygląda tak, jak wygląda, a przecież mogłaby też wyglądać inaczej.
Czyż nie tak jest z ludzkimi losami, także w realu? Dodajmy, iż Duda-Gracz znakomicie wykorzystuje pojemność Sali pod Liberatorem, prowadząc akcję w kilku planach. Wśród wykonawców, oczywiście oprócz piątki dzieciaków, wyróżniają się: Cezary Studniak jako Pan Wojna, znakomita Anna Smołowik w dorosłej wersji jednej z dziewczynek oraz nieprzekraczający cienkiej granicy błazenady Michał Staszczak jako Pan Lato.
Z pewnością były lepsze premiery w Muzeum, lecz propozycja Dudy-Gracz też zasługuje na uwagę. Spektakl grany jest do środy (5 sierpnia) włącznie. I już nie o północy, lecz o godz. 20. Nie trzeba zatem zarywać nocy.
Anegdotycznie można dodać, iż na premierowym pokazie zgodnie przysypiali politycy różnych opcji.
3 sierpnia o godz. 11:09 954
Jakże żal poległych młodych ludzi. Młodzi, naiwni, nie mający nic do stracenia, wysyłani w bój bez większych szans na wygraną.
Dawniejsi, obecni jak i przyszli politycy maglują umysły młodych żeby Ci szli za nich walczyć na barykadach – tak jak na Majdanie, w Afganistanie czy innych miejscach. Pamiętają o nich w rocznice i jak trzeba wręczyć medal albo złożyć życzenia urodzinowe. Kiedyś, chyba w Grecji i też nie wiem czy to nie mit, Ci co wypowiadali wojny musieli iść walczyć w pierwszym szeregu.
3 sierpnia o godz. 14:51 956
Gdyby red. Pietrasik dojrzewal w epoce „gender” to pewnie zdecydowalby sie na zmiane plci i jako sopran Zdzislawa Pietrasikówna podbilby scene La Scali. Stal(a)by sie faworyta stalowego magnata z Ukrainy Siergieja Purchawiszczyna który by dla niej wybudowal – cóz by innego !? Muszle koncertowa na Dniestrem. Glos Zdzislawy niósl by sie po wodzie ze heeeej ! Bilety dostawaliby tylko przodownicy pracy w fabrykach np. „traktorów” !
Ach DEJ Pan spokój – powstanie musialo wybuchnac po latach niemieckiego terroru i gdybanie na ten temat jest tak samo durne jak gdybanie na temat paktu Ribbentrop-Beck w wykonaniu Zychowicza 😉 !
3 sierpnia o godz. 16:03 957
Jak to milusio, że nie pytają, a co by było, gdyby faszysta Hitler i komunista Stalin ramię w ramię nie napadli na Polskę w 1939…
3 sierpnia o godz. 18:38 958
Gdyby Powstanie nie wybuchło, nie zginęło by niepotrzebnie 200 tys. Polaków i nie trzeba by było odbudowywać Warszawy. Tak się stało w przypadku Paryża, Pragi, a w Polsce Krakowa.
4 sierpnia o godz. 1:13 959
azur
3 sierpnia o godz. 18:38
Gdyby Hitler dostal sie na studia we Wiedniu to Hans Frank bylby wzietym adwokatem w Monachium i w latach 60-ych kupilby sobie wille w Toskanii ! Gdyby Ruscy poslali na pomoc powstancom lotnictwo to Niemcy by nie mogli poruszac sie bezkarnie po ulicach itp.itd. Ale nie poslali i dlatego Ruskie maja u Polaków przesrane !
4 sierpnia o godz. 10:24 960
@murator ma rację, gdybanie nie ma sensu, zwlaszcza o tym powstaniu. Polacy już nim wymiotują. Ale nie mają też sensu stwierdzenia, że „powstanie musiało wybuchnąć”. Nie, nie musiało i ciągle jest skażone głupotą i warszawską tromtradacją, brakiem rozsądku, namysłu, planu. Zresztą tu jest pies pogrzebany: kult tych wszystkich antyrozumowaych „wartości”, wdeptywany Polakom na siłę, jest dla Polski i narodu szkodliwy. Nie trzeba budować kultu porywczości i prowizorki – tego mamy nadmiar! Należy budować kult rozumu, ale jako głęboko antykatolicki, nie ma szans na zaistnienie.
4 sierpnia o godz. 13:20 961
Cenię ludzką odwagę, ale tylko gdy występuje towarzystwie rozumu. Odwadze powstańców warszawskich tego towarzystwa zabrakło i stało się nieszczęście.
Nieszczęścia się czasem trafiają, z winy lub bez winy człowieka. Trudno, jednak chwalenie się nieszczęściem, szczególnie takim które powstało z winy człowieka nie powinno mieć miejsca, a jeśli tak, to tylko jako potępienie głupoty jego sprawcy.
Rocznice Powstania Warszawskiego moim zdaniem powinny być dniem ciszy, zadumy, smutku.
Stanisław . Lat 85.
6 sierpnia o godz. 22:50 975
Tak musialo byc ! Jeden z profesorów Akademii Sztuk Pieknych w Wiedniu powiedzial do jednego ze swoich studentów (Egona Schiele) : „Sie hat der Deubel in meine Schule gekackt“ czyli po polsku „Diabel Ciebie zesral do mojej uczelni” ! Czemu diabel nie zesral Hitlera !? Bóg jeden raczy wiedziec……..