WIDZIMISIE - blog Zdzisława Pietrasika WIDZIMISIE - blog Zdzisława Pietrasika WIDZIMISIE - blog Zdzisława Pietrasika

23.08.2015
niedziela

Śmierć w oknie wystawowym

23 sierpnia 2015, niedziela,

Andrzej Wajda ma nakręcić film o Władysławie Strzemińskim. O wybitnym artyście, który umierał z głodu w czasach stalinowskich. O czym jeszcze?

Wygląda na to, iż reżyserzy wreszcie zorientowali się, że nasi widzowie też lubią filmy biograficzne. Grubo ponad dwa miliony biletów sprzedanych na „Bogów” z prof. Religą w roli głównej to najlepszy dowód, że najciekawsze historie wymyśla życie. Teraz przyszła kolej na artystów. Powstają filmy o Beksińskich i o Kantorze, Wajdę zaś zainteresował życiorys Władysława Strzemińskiego.

Wajda wraca zatem do Łodzi, w której studiował w filmówce i w której nakręcił „Ziemię obiecaną”, swój najlepszy film. Tym razem powstanie obraz znacznie skromniejszy, lecz z pewnością bardzo ważny w dorobku wybitnego reżysera. Może nawet w pewnym sensie osobisty? Jest bowiem Wajda dzisiaj niejednokrotnie pomawiany o to, że – choć później opowiedział się przeciw komunizmowi – wcześniej w pełni korzystał z państwowego mecenatu. Państwowego, czyli PRL.

W prasie prawicowej można nawet znaleźć pomówienia, iż był prawdziwym „pieszczochem władzy”. Podobnie zresztą pisze się tam o wielu innych twórcach, których najlepsze lata życia przypadły na mniej lub bardziej realny socjalizm. Oczywiście, podkreśla się, rozmaite były stopnie zauroczenia systemem, niemniej zbiorowa odpowiedzialność spada na wszystkich, którzy w tamtych latach pisali, malowali, komponowali, robili filmy.

Wajda w filmie o Strzemińskim zapewne pokaże, jak mylne to wyobrażenie i jaką cenę za niezależność płacili artyści niepokorni, niepoddający się dyktatowi socrealizmu. Jak słychać, scenariusz obejmuje przede wszystkim ostatnie lata życia wielkiego malarza i teoretyka sztuki, współzałożyciela łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Przyjechał do robotniczego miasta jako artysta już uznany, znajomy Kazimierza Malewicza i Aleksandra Rodczenki. Awangardysta z mocną pozycją już w latach 20. i 30. Wydawać by się mogło, idealny wprost kandydat na bohatera nowych czasów.

Złudzenia nie trwały jednak długo. Za niepodporządkowanie się socrealistycznej doktrynie został zwolniony ze Szkoły, wkrótce stracił też inne możliwości pracy w zawodzie. Dorabiał w reklamie, dekorował okna wystawowe sklepów. Cierpiał coraz większą biedę. Umarł na gruźlicę, ale niektórzy współcześni przekonywali, że z głodu. Taką też wersję ma przedstawić film.

Ponoć scenariusz kończy się sceną śmierci artysty w oknie wystawowym. Pozbawiony jednej ręki i nogi (pamiątka po I wojnie światowej) z ogromnym wysiłkiem, potykając się nieustannie, ustawia manekiny, po czym pada i umiera. Gapie przyglądający się zdarzeniu z zewnątrz mają niezłą zabawę. Jeśli scena pojawi się rzeczywiście w filmie, będziemy mieć zakończenie symboliczne. Oto skrzywdzony i upokorzony artysta umiera na oczach tłumu, który nawet nie zdaje sobie sprawy z dokonującej się właśnie tragedii. Pomijając, że gdyby scenę potraktować jednak realistycznie, zapewne większość ówczesnych mieszkańców Łodzi nie miała pojęcia, że w ich mieście dogorywa właśnie wybitny artysta, który nie poszedł na żadne kompromisy z władzą.

Dobrze, że taki film powstanie. Warto przypomnieć, zwłaszcza młodym, że nie wszyscy artyści byli w tych najgorszych czasach na usługach komunizmu. I bardzo często najmniej wiemy właśnie o tych, którzy naprawdę zachowywali się godnie i wiedzieli, jakie będą tego skutki. (I przeciwnie: w kombatanckie kostiumy stroją się bardzo często ci, którzy dopiero po latach przypomnieli sobie, że cierpieli). A czy Andrzej Wajda tym filmem zechce też powiedzieć coś o sobie? Być może, choć nie musi się przecież z niczego tłumaczyć, przemawiają za nim jego filmy, także te z lat 50.

Filmy o tamtych czasach warto kręcić jeszcze z jednego powodu. Peerel jest coraz bardziej oswajany, powstają kluby urządzane w stylu epoki, na pchlich targach można nabyć gadżety, w dowcipach i anegdotach jawi się jako kraj może chwilami straszny, ale za to jaki śmieszny! Film o Strzemińskim przypomni, że jednak nie było do śmiechu. Również artystom.

PS Kiedy powstaną filmy o Broniewskim, o Gałczyńskim, o Tuwimie?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. Problem polega na tym, że wydarzenia, o których opowiadać ma film nie są wcale takie odległe od rzeczywistości obecnie panującej w naszym kraju. Znakomitego teoretyka i twórcę (Teoria widzenia, powidoki…) oraz jego żonę, wybitną rzeźbiarkę modernistyczną Katarzynę Kobro zabił system. Pozbawieni pracy, zmuszeni do życia w skrajnym ubóstwie, pozostawieni całkowicie samym sobie, wybitni twórcy i jak to z twórcami bywa bardzo wrażliwi, wręcz przewrażliwieni ludzie, najpierw znienawidzili siebie nawzajem, rozbili swój związek i poumierali wystawieni na śmieszność „w oknie wystawowym”. Dzisiejsze czasy tego typu osobom nie oferują wiele więcej. Zawody twórcze pracujące głównie w oparciu o ustawę o zamówieniach publicznych, gdzie w większości przypadków głównym kryterium wyboru oferty jest najmniejsza cena, a czasami kryterium dodatkowym najkrótszy czas, w stały sposób ulegają pauperyzacji. Częsty wyścig cenowy, czasem wręcz konieczność dumpingu (brak referencji z okresu 3 lat powoduje wypadnięcie z rynku!) i nagminne naciąganie na zwiększenie zamówienia przez zamawiających jest powodem, że poziom dochodów ludzi takich jak Strzemiński i Kobro jest zatrważająco niski, nie mówiąc w ogóle o ludziach młodych wchodzących w zawód.
    Strzemiński „w oknie” przypomina mi niestety prawie, że codzienny kontakt ze służbami biurokratycznymi odpowiadającymi za zamówienie. Śmiejący się z taniego „dostarczyciela dzieła” niekompetentny aeropag, przypominający postaci z rysunków Mleczki, stoi najczęściej po drugiej stronie szyby, za którą usiłuje działać twórca.

  2. Czy uwzględniony będzie w scenariuszu sposób, w jaki Strzemiński traktował swoja rodzinę, czyli zone – wybitna rzeźbiarke i córkę?

css.php